piątek, 18 września 2009

Błogosławiony...z zapomnianym sercem

Toruń w swojej historii miał wielu Błogosławionych, a także Świętych. Zwykle bezimiennych- bo iluż dobrych ludzi w swojej historii wydało miasto? Zapomniane nekropolie w średniowiecznych Kościołach, także tych zrównanych z ziemią. Relikwie męczenników wmurowane w ołtarze nie są już czczone. Często zadaję sobie pytanie czy turyści lub wierni którzy nawiedzają Staromiejską Katedrę zdają sobie sprawę z mnogości znajdujących się tam relikwii.. ale cóż- historia większości z nich pokryta jest patyną niezrozumienia i zapomnienia.. Święci Janowie- módlcie się za nami...
Ale i w XX wieku powrócili męczennicy. W naszych czasach, nieopodal. Do takich męczenników należy z pewnością xiądz Stefan Wincenty Frhelichowski. Kapłan według Serca Bożego.




















Stefan Wincenty Frelichowski przyszedł na świat 22 stycznia 1913 roku w Chełmży koło Torunia. Po ukończeniu szkoły powszechnej, w roku 1923 rozpoczął naukę w Państwowym Gimnazjum Humanistycznym w Chełmży.W czerwcu 1931 roku zdaje maturę i staję przed wyborem drogi życiowej. Przed wyborem służby Bogu w kapłaństwie wiele się zastanawiał i do ostatniej chwili wahał. Przebywając na wakacjach podjął ostateczną decyzję. Pod datą 10 sierpnia 1931 zapisał w swoim pamiętniku: Zdecydowałem się krótko, po żołniersku, wstąpić nieodwołalnie do Seminarium .W czasie rekolekcji przed przyjęciem święceń subdiakonatu 5 kwietnia 1936 zapisał w pamiętniku: Poznać wolę Boga w stosunku do mnie i zdecydować się pójść za nią. Od decyzji tej zależy moje potępienie czy zbawienie. Od decyzji tej zależą może ważne wypadki, które zaważą na dziejach jednego pokolenia. Od łask, które mi Bóg podczas tych rekolekcji ześle, zależy może moja cała działalność, może zbawienie i szczęście wielu dusz, lub też z niewykonania tych łask niemożność ich nawracania .4 marca 1937 roku przyjmuje święcenia kapłańskie i następnego dnia odprawia swoją prymicyjną Mszę Świętą. Początkowo pełnił funkcję kapelana i osobistego sekretarza biskupa chełmińskiego. 1 lipca 1938 został mianowany wikariuszem w parafii Najświętszej Marii Panny w Toruniu. Podczas półtorarocznego okresu pracy duszpasterskiej dał się poznać jako doskonały wychowawca dzieci i młodzieży. Organizował zbiórki, biwaki i wycieczki. Był także redaktorem czasopisma parafialnego.Frelichowski został aresztowany przez Niemców zaraz na początku wojny, 11 września 1939 później został zwolniony i powtórnie zatrzymany 18 października i osadzony w forcie VII w Toruniu. Później w styczniu 1940 został przeniesiony do obozu pracy w Gdańskim Nowym Porcie i po miesiącu znów przewieziony do obozu koncentracyjnego w Stutthofie. Przebywając w ciężkich warunkach więziennych i obozowych organizował wspólne modlitwy, pomagał chorym, słuchał spowiedzi. Będąc w Stutthofie zorganizował i odprawił potajemnie Mszę Świętą w Wielki Czwartek. 9 kwietnia 1940 roku został wywieziony do obozu w Sachsenhausen, a po ośmiu miesiącach do obozu w Dachau, gdzie otrzymał numer 22492. Tam dalej służył współwięźniom jako kapłan - m.in. sprawował mimo surowych zakazów Msze Święte. Gdy w obozie wybuchła epidemia tyfusu przekradał się do części obozu gdzie znajdowali się zarażeni tą chorobą. Pielęgnował ich i zanosił im Komunię Świętą. Dzielił się, ze współwięźniami otrzymanymi z domu paczkami.Przed kremacją ciała księdza Stefana Frelichowskiego władze obozu w Dachau zgodziły się na wystawienie jego ciała na widok publiczny i oddanie mu hołdu przez współwięźniów. Dzięki temu udało się sporządzić maskę pośmiertną oraz wyjąć serdecznych palców kostki palców będące dziś relikwiami błogosławionego. 7 czerwca 1999 Ojciec Święty Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Polski podniósł Sługę Bożego Stefana Wincentego Frelichowskiego do godności błogosławionego.

Kapłan i Msza Święta.

Miejsce Kapłana...Wielki Ołtarz, Konfesjonał. Do dziś w Kościele stoi Ołtarz na którym w rękach bł. x. Stefana chleb zmieniał się w Ciało Chrystusa a wino w Jego Najświętszą Krew. Ołtarz ten zionie pustką. Trzeba oddać rację że wciąż jest tam Bóg- wciąż Tabernakulum nie zostało wyrzucone poza prezbiterium jak ma to miejsce w innych Kościołach miasta. Ale Msza...

Msza















Msza która była życiem, centrum życia bł. x. Stefana nie jest już sprawowana w tej Świątyni. Na ironię zakrawa fakt, że do ku czci błogosławionego kapłana odprawia się Mszę której ów kapłan nie znał. Już nie oddaje się należnej czci Bogu, za pośrednictwem tego kapłana, Mszą którą ten kapłan umiłował. Msza- serce tego heroicznego kapłana- została zapomniana. Czekam dnia gdy tak się stanie...gdy usłyszę łacińskie Dominus Vobiscum. Bóg jeden zna czas. Kościół ten jest sanktuarium- kilka bocznych ołtarzy stoi i czeka. Czeka piękna ambona z której nauczał Błogosławiony, czekają dusze mnichów którzy zasiadali w gotyckich stallach, czekamy...


czwartek, 17 września 2009

Klasztor. Droga do pamięci



Grzechem było by nie zacząć od najbardziej mistycznego Kościoła Torunia- jakim w moim mniemaniu jest pofranciszkański Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny- od niedawna także pod wezwaniem Bł. x.Stefana Wincentego Frelichowskiego
Kościół ten od dawna góruje nad Toruniem- świadczą o tym choćby szwedzkie kule wmurowane w kościelne mury. Od lat Kościół otacza swoim cieniem mieszkańców miasta. I w gorące dni jest wytchnieniem od upałów.
Początki Kościoła giną w odmęcie dziejów- podobno powstał on już na miejscu maryjnych objawień. Owo ,,wzgórze za miastem" było miejscem cudu. Na miejscu tym stał - zanim jeszcze pobudowano znany nam dziś Kościół a także klasztor, mały Kościół, kapliczka.

,, Dla zdrożonego człowieka, wystraszonego okoliczną puszczą, zdążającego z daleka nastała chwila wytchnienia. Oto w końcu dochodził leśnymi duktami do grodu. A tam jeszcze tylko kilka kroków i rzeka. Odsapnie, nabierze sił, u okolicznych ludzi nabędzie trochę chleba lub inną strawę. Lecz oto widzi że na wzgórzu tuż obok dzieje się coś niezwykłego. Blask jakiego jeszcze nigdy nie widział na oczy. Przerażony boi się podejść. Ale nagle przyzywa go głos JAM JEST NAJŚWIETRZA MARIA PANNA.. Prosty człowiek padł na kolana"



Kto wie czy to nie tak wyglądało. Przed wiekami woda potrafiła strapionym pielgrzymom wytrysnąć ze skały, rzeki odsłaniać brody. Część z tych opowieści jest na pewno- ale czy wszystkie?



Franciszkanie przybyli do Torunia sprowadzeni przez Krzyżaków w 1239 roku. Był to pierwszy i najważniejszy klasztor w całym państwie krzyżackim, siedziba kustodii pruskiej. Tutaj na synodzie w 1243 roku ogłoszono bullę papieską o podziale tych ziem na diecezje: chełmińską (z Toruniem), pomezańską, warmińską i sambijską. Kościół musiał być już wtedy gotów - w końcu legat papieża Wilhelm z Modeny, biskup Modeny, kardynał-biskup Sabiny, penitencjariusz apostolski, kardynał protektor zakonu krzyżackiego był człowiekiem niezwykle potężnym w owych czasach. Przyjechał do tego klasztoru. Być może odprawił Mszę. ,,Introibo ad altare Dei..."


Kto wie czy jego grób przetrwał czasy rewolucyjnej zawieruchy? Kościół wciąż stoi. Wciąż słychać tam modlitwę…echo tej modlitwy. Rozpoczęta przez być może nieświadomego tego faktu prostego mnicha..rozpoczął trwające do dziś echo które odbija się od ścian świątyni do dziś Introibo ad altare Dei... ponad 770 lat...; w zasadzie dochodzą do tego czasy herezji protestanckiej, posoborowej odnowy, a także pustki... ale to niczego nie zmienia. Echo trwa....