poniedziałek, 4 października 2010

Jeszcze o błogosławionym Janie z Torunia

Z racji przypominania że 9 października obchodzimy rocznicę narodzin dla Nieba bł. Jana przypominam nieco zarys jego dziejów. Osobiście mam nadzieje udać się z pielgrzymką w ten dzień do jego grobu (a także grobu I naszego biskupa). Co jeśli dobry Bóg da stanie się.
-------------------------------------------------

Jan , nazywany zwykle Łobdowczyk urodził się w Toruniu z rodziców uczciwych, którzy go dobrze w bojaźni Pańskiej i pobożności wychwali. Kiedy już podrósł, powiadają, ze razu pewnego przechadzał się nad Wisłą i pilnie na wodę mimo płynącą się zapatrywał: za szczególnym tchnieniem łaski Boskiej poznał wtedy znikomość świata, który podobnie przemija jak woda, opuścił rodziców i wszystko co posiadał i wstąpił do klasztoru Franciszkanów w Toruniu. Później udał się do tegoż klasztoru w Chełmnie gdzie żyjąc według reguły św. przyświecał wszystkim wielkimi cnotami, niemniej i nauką głęboką i kazaniami częstymi wielu do zbawienia dopomagał. Przez dłuższy czas był spowiednikiem św. Jutty, żyjącej jako pustelnica w lasach przy Chełmży.

Mimo zwyczajnych tych zajęć O. Jan wiele czasu trawił na bogomyślności, do coraz większej pokory i miłości się zapalając. Najchętniej lubił o tym rozmyślać, jako się Pan Bóg z miłości dla naszego zbawienia tak bardzo poniżył, że się nawet małym dziecięciem narodził i piersiami macierzyńskimi, zupełnie jako i inne dzieci, rady fobie dać nie mogąc, chciał być karmiony ów Pan, który wszelkie stworzenie żyjące karmi.
Także i Matki jego Maryi Panny godność niewypowiedzianą z macierzyństwa takiego czule podziwiał, gorąco ją zawsze prosząc by mu te dwie cnoty pokory i miłości uprosiła.
I musiało być Bogu bardzo przyjemne .Janowe to nabożeństwo, ponieważ po kilka kroć ukazywał mu się Pan Jezus w postaci małego dzieciątka trzymany na ręce Matki Najświętszej. Przy czym Jan błogosławiony i tej jeszcze łaski stał się godzien. że Matka Najświętsza mile z nim rozmawiała, a mały Pan Jezus nie raz się kwilił zupełnie jak małe dziecię. Kiedy zakonnicy przez drzwi celi Janowej rozmowy takie jakby z niewiastą pierwszy raz usłyszeli, bardzo się temu dziwili, co by to być mogło,
ale jeszcze nic złego nie przypuszczali, wielką Janową Świętobliwość dobrze znając. Gdy to jednak potem częściej bywało. a raz nawet płakanie jakby małego dziecięcia wyraźnie słyszeli, przed jego
celą czatując, źle o nim rozumieć poczęli. Kołatali wtedy mocno we drzwi, aby ich wpuścił; a gdy O. Jan wcale nie otwierał, gwałtem drzwi sobie rozwarli i do celi weszli. Ale tu jakżeż się wszyscy zadziwili, kiedy u niego niczego nie znaleźli, tylko wielki jakby wizerunek Ukrzyżowanego Zbawiciela, na którym tak miękkie było ciało, jako u żywego (człowieka). Zapytany teraz Jan od starszych, aby szczerze powiedział pod posłuszeństwem, co by to było, zeznał z pokorą: że mu się Chrystus Pan w postaci małego dziecięcia ukazał z Matką swoją Najświętszą, która go na ręku piastowała. Raz rzewnie płaczącego widząc Pana Jezusa ,Matka Najświętsza, spytała "Dlaczego by tak płakał? On jej odpowiedział że wiara i nabożeństwo katolickie, tak zacnie w Prusipch kwitnąc, podeptane i poniszczone bardzo być miało od nieprzyjaciół Kościoła z wielką szkodą dusz ludzkich, nad których zatratą bolejąc Pan Jezus tak płakał. Przy takich nadzwyczajnych łaskach Bożych błogosławiony Jan w pychę bynajmniej nie popadając, ale przeciwnie w chrześcijańskiej pokorze coraz bardziej ćwicząc się, pracował koło zbawienia dusz ludzkich z przedziwnym skutkiem. Na koniec umarł pełen zasług dnia 9 października roku 1264 w onemże mieście Chełmnie i pochowany jest wspólnym grobie przy innych zmarłych współbraciach. w kościele św. Jakóba który mieli dawniej Franciszkanie.
(Fankidejski Jakub "Obrazy cudowne i miejsca w dzisiejszej dyecezyji chełmińskiej")