,,W grudniu 1940 r. został przewieziony do obozu w Dachau, który stanowiło główne skupisko duchowieństwa z całej Europy, szczególnie z Polski. Pomimo ekstremalnych warunków pełnił nadal posługę kapłańską. Organizował wspólne modlitwy, spowiadał, sprawował potajemnie Msze św. i rozdzielał Komunię św.
Na przełomie 1944/45 w obozie wybuchła epidemia tyfusu. Władze obozowe nawet nie próbowały z nią walczyć; poprzestały na odizolowaniu zarażonych baraków, ogrodzeniu ich drutem kolczastym i postawieniu straży. Ks. S. W. Frelichowski zaangażował się w pomoc chorym, udało mu się także zachęcić do tego 32 innych kapłanów.
Podczas udzielania tej dobrowolnej pomocy chorym współwięźniom sam zaraził się tyfusem plamistym, który w połączeniu z zapaleniem płuc, doprowadził w dniu 23 lutego 1945 do jego śmierci."
Błogosławiony x. Stefan Wincenty Frelichowski. Kapłan- męczennik. Zastanawiam się co by ów czcigodny Kapłan odpowiedział, gdyby żył dziś. Ale zdaje mi się że w obozie niósł Chrystusa wszystkim, o dozownikach z wodą święconą nie słyszał, podobnie jak o komunii na rękę. Ale co robić- czasy mamy teraz arcyciekawe.
Chrystus jest życiem. Myślę że trzeba by o tym przypomnieć tak Ordynariuszowi diecezji Calgary, jak i co najmniej kilku kapłanom w Polsce. Odrobinę wiary..